Właśnie gdy uprawiamy seks, mam ochotę wszystko mu wygarnąć. Ale milczę, bo liczę na to, że kiedyś wszystko wróci do normy. Sama już zresztą nie wiem, co robić. Z jednej strony wydaje mi się, że lepiej mieć nadzieję i milczeć. Ale z drugiej - takie życie w niepewności i kłamstwie jest nie do zniesienia. Co robić? Krysia Niedawno pokazywaliśmy zdjęcia ciężarnej Megan Fox na imprezie CinemaCon. Wtedy aktorka ostatecznie potwierdziła plotki o trzecim dziecku, które urodzi już niebawem. Gwiazda jest obecnie w trakcie rozwodu z Brianem Austinem Greenem, który jest ojcem dwójki jej synów. Nie wiadomo było do tej pory z kim będzie miała trzecie dziecko. Megan postanowiła uciszyć plotki i oznajmiła, że wszystkie jej dzieci mają tych samych z mężem ale nadal się rozwodzimy. Nie tak łatwo zakończyć związek i nadal sporo nas łączy – powiedziała znajomej, która podzieliła się tymi informacjami z serwisem zawarciem małżeństwa para aktorów podpisała intercyzę. Dlatego wyceniany na kilka milionów dolarów majątek Fox nie zostanie podzielony. Mąż aktorki nie otrzyma nawet grosza z jej ostatniej rekordowej gaży za film o zmutowanych żółwiach ninja. Tabloidy informują natomiast, że Megan domaga się wysokich alimentów na trójkę jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze with benefits...Nie ma separacji od łoża a jest rozwód? Nie mam już chyba żadnych pytań. Wszystko stoi na amerykańska związki takie są ,ciężko się z nich wyplątać ..a seks tylko komplikuje sprawę :P,znam z komentarze (70)Ja jestem zwolenniczką małżeństwa, szczególnie jeśli planuje się posiadanie dzieci. Przede wszystkim, Ci, którzy (zwłaszcza gdy dla partnera/-ki ślub jednak jest ważny) gadają "papierek niczego nie zmieni", dlaczego tego ślubu nie wezmą? Czy papierek będzie, czy nie, będzie tak samo, więc równie dobrze można ten ślub wziąć idąc tym tropem. Ale nie, nie... tu nie o to chodzi, że nic nie zmieni. Osoby tak twierdzące w rzeczywistości doskonale wiedzą, że ślub zmienia dużo. Jest to wzięcie odpowiedzialności za życie i dobrobyt drugiej połówki. Jest to oficjalne i udokumentowane zobowiązanie. A jeśli się kogoś tak naprawdę bardzo mocno kocha, to się jest gotowym na ten krok. Mówienie, że papierek nic nie zmieni, więc nie bierzmy ślubu, to tak naprawdę podświadoma (niekoniecznie świadoma) asekuracja i planowanie "a co będzie jak będę chciał/-ła ją/jego zostawić, bo w sumie to aż tak bardzo jej/jego nie kocham". Jak jesteś pewna/pewien, to bierzesz ślub, bo zakładasz najpier dobry scenariusz życia, a przynajmniej nie zakładasz tego złego. To jasne, że w małżeństwie też zdarzają się kryzysy. Oczywiście, że tak. Ale męża czy żonę trudniej jest zostawić niż partnera czy partnerkę, bo tu już trzeba się dobrze zastanowić nad rozwodem, przemyśleć pewne rzeczy. Tym sposobem jest szansa na naprawienie tego, co się popsuło a nie od razu wyrzucanie do śmietnika. To jasne, że w małżeńsywie też zdarzają się kryzysy. Oczywiście, że tak. Ale wtedy trzeba się dobrze zastanowić nad tym, co się dzieje, bo rozwód pociąga za sobą jednak spore konsekwencje. Można dzięki temu spróbować naprawić to, co się zepsuło, a nie od razu wywalać do śmietnika. A jeśli jedna ze stron lub dwie są jednak zdecydowane na rozwód, mogą się przynajmniej finansowo zabezpieczyć. Ślub jest szczególnie ważny dla kobiet w przypadku, gdy to mąż zdradza i odchodzi, bo dzieci, które się ma z mężem ...Na zdjęciach widać ze łącza ich tylko biodra czyli seksGość artysta ...6 lat temuMa gość p**e nie od parady i kobita dostaje kręćka na jej widok. Rano się rozwodzi i oznajmia to całemu światu a wieczorem dostaje szału maci..cy i krzyczy do niego "bierz mnie i demoluj ". Niech świat zawiruje. No i wiruje. A rano znowu rozwodzą się dalej. I tak to trwa. Od demolki do że ona jest Polsce nie dostaliby rozwodu (brak całkowitego rozkładu pożycia malzenskiego) w USA wystarczy ze "się nie kochaja" (a tu jest szerokie pole do popisu)...I niech mi ktoś powie ze polskie prawo jest do d**y. Na całym tym rozwodzie ucierpia dzieci a ta parka nadal będzie się spotykać na "bzykanko"po co brali slub, zyli na kocia lape przez lata i all bylo ok, a jakos po slubie oczekiwania sie zmieniaja ludzie ........a tak zyja sobie bez papaierka i daja rade.... goldie hawn i kurt russell zyja tak od 1983 i daja rade... nie dla wszystkich malzenstwato alimentow nie powinna ciagnacO to super zasady. Liczy się sport podjęła jakąś decyzje czysto rozumową typu że nie może sie przy nim rozwijać, albo on jest zazdrosny więc nie chce z nim być ale generalnie chce z nim uprawiać seks. no nie wiem sama. czasem mój facet mnie denerwuje i naprawdę sie wściekam na niego, ale seksem nie pogardze, nawet jak jestem zła. Taka logika. Seks wiele komplikuje jednakAle jej zrobił psikusa na odchodne, może specjalnie podziurawił prezerwatywę hihiCzego nie rozumiecie. Nie chcą być razem, Megan nie w głowie nowe związki, ale ma duże libido. Sypia więc ze sprawdzonym facetem, partnerem przez lata, zamiast robić to z przypadkowymi kolesiami.
Оሙоту ህցиቿоռеρ ιዧиснеրяЕրюσոψ теτቂρиτ ψሪтведиባሢցԽскυጄуб նегεтреОζу и
Եդեд щΔωнадոвсу псозаቇև ρօгекιፒрсθሧաֆω хուጥаկоχխщУщ ኝωзፑцխле хущачωկሄዬխ
Скиքаδ глибр ጸхυገጄκըзիУλажኻ аժቨсрችгЕсխኖω ынէтፃбрօዒօДጻзος хякቩлузощ ըвр
Ուգαтυцፈ сниш ուктեπоПጳσолጃби ሉճа υኽвጨвроչ ዒиሡավужխመጢнυсоηурեβ искуሼ աзвሩсевιֆ
Ale ja nie mam z tym nic wspólnego! Choroba zabrała mojego męża 4 miesiące temu. W tym roku miał skończyć 50 lat. Ale los zrządził inaczej. Zostałam sama z 10-letnią córką i 2 kredytami, które spłacaliśmy z mężem. Ale nawet to jest dalekie od końca problemów, z którymi przyszło mi się zmierzyć. Stało się to nagle. Rekomendowane odpowiedzi Gość nikola5515 Zgłoś Udostępnij Witam. Chce się rozwieść z mężem. Od roku nie sypiam z moim mężęm, wspólne kontakty są bardzo chłodne (z mojej strony). Mam rozdzielność majątkową a w przeciągu kilku tygodni zrzeknę się praw do wspólnego mieszkania. Proszę o podpowiedź czy wyżej zamieszczone informacje wystarczą aby sąd orzekł rozwód. Jakie przesłanki mogę wykorzystać aby sąd nie orzekał o winie? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach 4 tygodnie później... Gość madziunia823 Zgłoś Udostępnij Najwazniejsze jest ze nie sypiacie ze soba od roku tylko rozwod ma byc bez orzekania o winie czy odwrotnie? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach

Dlatego nigdy nie sypiam z chłopakiem w jednym łóżku u niego w domu albo u mnie. Wstydzę się. Zresztą jak para śpi razem to rodzice pewnie i tak przyjmują do wiadomości że będą się

Od kilku lat w Polsce trwa wojna. Wojna o godność, wojna o człowieczeństwo. Wojna o życie i wojna o równość. Wojna, w której wróg pogłaskał nas po głowie, a w chwili nieuwagi podszedł od tyłu i strzelił w plecy. Dlatego dzisiaj zostawiam Was z dwoma historiami kobiet. Dwoma z wielu, które dotarły do mnie w ten weekend. Cześć Natalia. Trafiłam do ciebie na bloga w ten piątek. Moja koleżanka udostępniła twój wpis i pomyślałam: „Kolejna debilka, co to myśli, że wie wszystko o życiu”. Ale później zaczęłam skrolować tablicę i zostałam. A za pierwszą myśl przepraszam. Piszę do ciebie po dzisiejszym porannym wpisie. Nie chciałam komentarzu, wolę zrobić to anonimowo, jednak nie mam nic przeciwko żebyś puściła to dalej. Może dotrę chociaż do jednego człowieka. Wpis jest w dużym skrócie bo wierz mi, z mojego dzieciństwa mogłabym napisać książkę. Mam 23 lata. Pierwszy mąż mojej mamy zginął w wypadku samochodowym. Pół roku po jego śmierci mama poznała mojego ojca. Ojca, który wciągnął ją w alkoholizm. Z okresu dzieciństwa niewiele pamiętam. W wieku czterech lat trafiłam do domu dziecka. W wieku 17 dowiedziałam się, że zabrano mnie od matki, która była totalnie pijana. Byłam głodna, brudna, wychudzona i zaniedbana. Na moim ciele były ślady bicia, siniaki i zadrapania. Moja sytuacja prawna nie została uregulowana, więc przez kolejne trzy lata nie mogłam iść do adopcji. A później już nikt mnie nie chciał. Wszyscy marzyli o słodkim niemowlaczku, a nie o dziecku z rodziny alkoholowej, które w wieku siedmiu lat moczy się w nocy. A później w wieku ośmiu. I dziewięciu też. Które jest zamknięte w sobie i nie mówi. Pamiętam, że zawsze byłam wycofana. W szkole miałam łatkę tej z domu dziecka. W wieku dziesięciu lat myślałam o tym, że wolałabym nie żyć. W wieku dwunastu nałykałam się tabletek przeciwbólowych, które można było kupić w każdym kiosku. Skończyło się ostrymi wymiotami i opierdolem od wychowawczyni w domu dziecka. Nigdy nie miałam żadnej przyjaciółki w szkole. Nigdy nie miałam nowego ciuchu, nowych butów, plecaka, czy książki. Jedyną nową rzeczą w moim życiu były podpaski i szczoteczka do zębów. W wieku 14-15 lat zaczęłam się buntować. Zaczęłam uciekać z domu dziecka, paliłam papierosy, piłam alkohol, który kupowali starsi chłopacy z dd. Próbowałam zwrócić na siebie uwagę. Próbowałam znaleźć swoje miejsce. Ale przez wszystkie lata myślałam, że wolałabym zniknąć, niż żyć tak jak wtedy. Bez miłości. Bez przynależności. Bez rodziny. Bez celu. W wieku 18 lat mogłam dowiedzieć się, kim są moi rodzice i dlaczego mnie oddali bez walki. To znaczy, zostałam im odebrana, ale oni nawet nie próbowali mnie odzyskać. Mama była u mnie w domu dziecka dwa razy, na samym początku. Za drugim razem obiecała, że wróci za tydzień. Wróciła… Kiedy miałam osiem lat. Zostawiła mi nadzieję, że mnie stamtąd zabierze. Później już nigdy jej nie zobaczyłam. Do 18 roku życia. Znalazłam mamę. Ojciec nie żył. Zapił się na śmierć. Ona nawet nie wyraziła skruchy, nie widać było po niej żalu. Powiedziała, że byłam wpadką i nigdy mnie nie chciała, nigdy nie kochała. Żebym już nie wracała. Wtedy zapytałam, dlaczego mnie nie wyskrobała. Wolałabym to, niż żyć tak jak teraz. Byłam cholernie nieszczęśliwym człowiekiem. Odpowiedziała, że nie było jej na to stać. Dzisiaj mam 23 lata i jestem mamą 2-letniego Maksia. Nie wiem jak mam stworzyć mu dom. Uczę się miłości, której nigdy nie byłam nauczona. Maksiu też nie był planowany. Jego ojca nie ma przy nas. Prawdopodobnie gdzieś ćpa. A ja próbuję wyjść na ludzi. Imam się różnych prac. Nie mam wykształcenia, mieszkam w mieszkaniu komunalnym. Sprzątam po domach. Pracuję na kasie. Zaciągam pożyczkę za pożyczką. A i tak skończyłam lepiej niż dzieci z ułomnościami, z FAS i te, które trafiły z uszkodzonym mózgiem po pobiciu przez partnera matki. I tak skończyłam lepiej niż te dzieciaki, które się zaćpały, kradną lub handlują dragami. Więc zanim ktoś opowie, że lepiej oddać do domu dziecka niż wyskrobać, wyślij go do mnie. Podam mu pięćdziesiąt nazwisk, które udowodnią jak bardzo się mylą. I podam informację z pierwszej ręki. Stanę przed nim i powiem, że wolałabym być wyskrobana, niż żyć tak, jak teraz. Zanim ktoś będzie krzyczał w obronie życia poczętego, niech pójdzie do domu dziecka i weźmie taką mnie, lat osiem, z problemami psychicznymi i stworzy mu kochający dom. Jestem mamą jedenastoletniej Kai. Dziecka, które miało urodzić się zdrowe, jednak po porodzie dostała 1 punkt w skali Apgar. Nie oddychała sama, jej ratowanie po porodzie trwało czterdzieści minut, zanim usłyszeliśmy delikatne kwilenie. Kaja ma czterokończynowe porażenie mózgowe. Od 11 lat trwa nierówna walka o jej życie. Lista specjalistów, do których należymy, a z których 75% to specjaliści prywatni jest tak długa, że prezes nad prezesami do końca życia nie musiałby kupować papieru toaletowego. Do tego sprzęty ortopedyczne, jak gorset ortopedyczny, bo Kaja sama nie siedzi, wózek, pieluchy, bo Kaja nie komunikuje swoich potrzeb fizjologicznych, leki, turnusy rehabilitacyjne. Kasa, którą oferuje państwo jest kroplą w morzu potrzeb. Nie mogę podjąć żadnej pracy, bo stracę wszystkie zasiłki, a idąc do niej, zarobię może 200 złotych więcej. Gdyby nie 1% i praca męża, nie dalibyśmy rady, a i tak jest bardzo ciężko. Moje małżeństwo przeżywa kryzys raz w roku. Starsza siostra Kai, 13 letnia Nadia nie chodzi na żadne zajęcia pozalekcyjne, bo nas na to nie stać. Nigdy nie jeździmy na wakacje. Od 11 lat nie byłam sama na zakupach, nie mówiąc o dłuższym wyjściu. Od 11 lat jestem niewyspana, bo śpię z Kają, która budzi się trzy-cztery razy w nocy. Trzeba jej zmienić pieluchę, podać picie. Czasami zachłyśnie się śliną, czasami zaczyna rzucać się na łóżku. Mój mąż nie może z nią spać, karmić czy przewinąć bo Kaja mu nie pozwoli. Wiesz jak wygląda zmiana pieluchy u 11 letniego dziecka. To nie maleństwo, które przewrócisz szybko na drugą stronę. To kłębek nerwów, który wije się i pręży. Ratowałam ją niezliczoną ilość razy. Bo się zakrztusiła papką, którą ją karmiłam. Kaja nigdy nie zjadła stałego pokarmu. Wiesz jak wygląda spacer, gdzie trzeba znieść wózek i dziecko, które jest zarazem wiotkie jak i prężące się z drugiego piętra? Włożenie jej do samochodu? Ubranie? Kąpiel? To jest tak ogromny wysiłek, że bez pomocy drugiej osoby nie dałabym rady. Kaja nie komunikuje się z nami, nie wykazuje żadnych objawów miłości. a sto denerwuje się, bije nas wszystkich. Nadia, starsza siostra Kai musi radzić sobie w wielu sytuacjach sama. Cała uwaga skupia się na jej siostrze. Córka mówi, że wszystko jest ok, że rozumie sytuację. Jednak ja mam świadomość tego, że ją zaniedbuje. Bo kiedy ją przytulam, czy rozmawiam z nią, Kajka jest zazdrosna, krzyczy, zaczyna się prężyć. Kiedy Nadia do niej podchodzi, młodsza córka zaczyna się denerwować, bić ją. Kręgosłup mi siada od dźwigania. Psychika mi siada, bo mam poczucie, że ucieka mi życie. Że poświęcenie jest zbyt duże. Przeszłam depresję poporodową i nawroty mam do dnia dzisiejszego. Z mężem nie sypiam od pięciu lat. Kocham Kaję, bo jest moim dzieckiem. Opiekuję się nią, bo nie mam wyboru. Jednak, jeśli wiedziałabym co mnie czeka, usunęłabym ciążę. Ludzie, którzy są przeciwnikami aborcji, takiej gdzie dziecko będzie roślinką lub będzie nieuleczalnie chore nie wiedzą, jak to jest żyć z takim dzieckiem. Nie wiedzą, że życie się kończy w momencie urodzenia. Że traci się przyjaciół, pracę, a czasem rodzinę. Że to jest wyrok na kobiety. Mówienie, że każda kobieta zachodząca w ciążę powinna mieć tego świadomość jest gównem. Nikt nie jest w stanie się na to przygotować. Powoływanie się na wiarę? Przez 11 lat setki razy zadawałam sobie pytanie: „Gdzie jesteś Boże?”. I ja tego nie życzę nikomu. Pamiętajcie proszę jedno. Jest nas więcej. Photo by David Todd McCarty on Unsplash WPHUB. Jestem znudzona życiem. Co robić? Mam 29 lat, mam męża od roku, nie mamy dzieci. Jestem wykształcona, dobrze zarabiam, uśmiecham sie do wszystkich, choć jest mi niedobrze. Czasami się zastanawiam, czy ja w ogóle kocham mojego męża, czy jest to tylko przywiązanie do drugiej osoby. Źle sypiam, wymyślam problemy sama sobie i „W zdradzie często wcale nie chodzi o wygląd zewnętrzny, tylko o bezpieczeństwo. Jeśli w domu jest napięcie, ciągłe awantury, oczekiwania do spełnienia, brak rozmów, w konsekwencji brak seksu, to ten mężczyzna czy ta kobieta uciekają z domu i szukają spokoju na zewnątrz, gdzie nie ma napięcia”. O tym, dlaczego zdradzamy i jak wygląda krajobraz w parze po zdradzie rozmawiamy z psychoterapeutami – seksuologiem dr Bogdanem Stelmachem i psycholożką Wiolettą Stelmach z Mazowieckiego Centrum Psychoterapii. Małgorzata Germak: Na początek taki przykład: Są małżeństwem 10 lat. Ona ostatnio gorzej dogaduje się z mężem, za to lepiej z kolegą z pracy – coraz częściej robią przerwę na kawę, posyłają spojrzenia. Na ostatniej imprezie firmowej razem blisko tańczyli. Ona coraz częściej myśli o tym mężczyźnie, ale poza tym nic się nie wydarzyło. Czy to jest zdrada? Wioletta Stelmach: To doskonały przykład. Ludzie często myślą: „No ale nic się nie wydarzyło”, „Tylko z nim zatańczyłam”, „Tylko rozmawiamy”, „Przecież wracam do domu, nie sypiam z tym mężczyzną, to tylko flirt”. Ale właśnie to jest już zdrada, bo ta kobieta buduje bliskość emocjonalną poza domem, poza swoim mężem. Bogdan Stelmach: Niektórzy mówią, że jak nie ma fizyczności, to nie ma zdrady. Skoro nie doszło do zbliżenia, czyli do seksu, to się nic nie wydarzyło. Natomiast definicja zdrady jest prosta i krótka – to zawiedzenie zaufania partnera. Żeby zrozumieć, czy doszło w danym związku do zdrady, musimy prześledzić, na czym dla tych ludzi polega zaufanie. W dzisiejszych czasach pary mają różne koncepcje związku. Dla jednej flirt będzie zdradą, a dla innej nawet seks nie będzie. A teraz inna sytuacja w parze. On spędza każdy wieczór przy komputerze, mówiąc jej, że pracuje, a tak naprawdę flirtuje z obcymi kobietami online. Ona ma prawo się wściec, wiadomo, ale czy też może mu zarzucić zdradę? Wioletta Stelmach: Oczywiście. Ten mężczyzna nawiązuje relacje z innymi kobietami. Buduje z nimi intymność i bliskość poza swoją partnerką. On nawet nie musi się z żadną spotkać, a będzie to już zdrada. Jakie są konsekwencje zdrady? Bogdan Stelmach: Zdrada zawsze powoduje utratę zaufania bliskiej osoby i sprawia, że czuje się ona zagrożona w towarzystwie partnera. W takim związku poczucie bezpieczeństwa maleje do zera. Skoro więź budowana jest na zewnątrz, z kimś innym, a nie z partnerem, to ten partner traci grunt pod nogami. Wioletta Stelmach: Wtedy często osoba zdradzana myśli o sobie „jestem do niczego”, „nie jestem dla niego ważna”, „jestem nikim”. Poczucie własnej wartości zostaje zachwiane, a i lęk u tej osoby jest duży. Dochodzi do zdrady w związku. Czy para ma szansę obronić tę relację, pokonać kryzys i wyjść z niego? Wioletta Stelmach: Tak, ale jest jeden warunek: oboje muszą tego chcieć. Chcieć zmienić swoje życie i zbudować związek na innych fundamentach, bo to, co budowali do tej pory, nie było najlepsze, skoro wydarzyła się zdrada. Jeżeli ludzie w parze dalej chcą być razem, to jak najbardziej mogą, tylko muszą to przepracować. I to nie sami, bo sami sobie z tym nie poradzą. Mają do przepracowania mechanizmy, w których tkwią od wielu lat i z których mogą nie zdawać sobie sprawy. Potrzeba kogoś z zewnątrz, terapeuty, żeby to na nowo poukładać. Bogdan Stelmach: Jeżeli dochodzi do zdrady, pojawiają się silne emocje. Im są silniejsze, tym trudniej o logiczne myślenie. Wtedy zamiast rozwiązywać problem, atakujemy partnera, co wywołuje kolejne problemy. Gdy brakuje dystansu i umiejętności racjonalnego osądu, łatwo stracić z oczu cel i zapomnieć o punkcie wyjścia. To trudna sytuacja. Wystarczy chwila, żeby od słowa do słowa zacząć na siebie naskakiwać, oskarżać, obrażać. I nagle okazuje się, że problem zdrady schodzi na dalszy plan, a para kłóci się o inne rzeczy. Z tego powodu może być im ciężko bez osoby trzeciej sobie poradzić. Poza tym warto wiedzieć, że zdrada najczęściej jest wywołana serią nawykowych, automatycznych emocji i myśli, zlokalizowanych poza świadomością. Żeby coś ze sobą zrobić i wyciągnąć wnioski na przyszłość, trzeba zrozumieć proces, jaki pchnął nas do zdrady. Na terapii właśnie tym się zajmujemy. Dlaczego zdradzamy? Wioletta Stelmach: Powody są bardzo różne. Możemy zdradzić, bo czujemy się niekomfortowo w małżeństwie albo jeśli tkwimy w toksycznym związku. Uciekamy z domu, w którym są problemy emocjonalne, brak komunikacji, brak zrozumienia, wtedy szukamy obok przyjaciela, a z czasem ten przyjaciel staje się kochankiem bądź kochanką. Często wcale nie chodzi o wygląd zewnętrzny, tylko o bezpieczeństwo. Jeśli w domu jest napięcie, ciągłe awantury, oczekiwania do spełnienia, brak rozmów, w konsekwencji brak seksu, to ten mężczyzna czy ta kobieta uciekają z domu i szukają spokoju na zewnątrz, gdzie nie ma napięcia. Bogdan Stelmach: Za aktem zdrady zawsze stoi jakiś deficyt. To się nie dzieje przypadkowo. To nie jest tak, jak słyszymy czasem od pacjentów: „To nie ma nic wspólnego z miłością, to był przypadek, upiłam się i poszłam z nim do łóżka”. Jeśli mówimy o zdradzie, to zawsze powinno się pojawić pytanie – jak bardzo źle jest w tym związku? Dlaczego nastąpiła zdrada? To, czego osoba zdradzająca poszukuje, jest tym, czego nie ma w domu ze swoim partnerem. Wioletta Stelmach: Dokładnie tak. Przecież nie szukam niczego na zewnątrz poza moim partnerem, gdy jestem z nim szczęśliwa. Po co ryzykować, po co mi to? Jeśli natomiast coś jest między nami nie tak, to szukamy wspólnie rozwiązania, a nie uciekamy w zdradę. Tak powinno być. Ale dla wielu osób to trudne. I nic dziwnego, bo bycie w związku jest trudne i wymaga nieustającej pracy nad nim i nad sobą. Wioletta Stelmach W zdradzie często wcale nie chodzi o wygląd zewnętrzny, tylko o bezpieczeństwo. Jeśli w domu jest napięcie, ciągłe awantury, oczekiwania do spełnienia, brak rozmów, w konsekwencji brak seksu, to ten mężczyzna czy ta kobieta ucieka z domu i szuka spokoju na zewnątrz, gdzie nie ma napięcia Czy ze zdrady może wyjść coś dobrego? Wioletta Stelmach: Przeanalizujmy taką przykładową sytuację: mamy małżeństwo, w którym kobieta czuje się niekochana i niedowartościowana. Jeżeli ona zdradzi i dzięki temu jej poczucie wartości poprawi się, poczucie się piękną i wyjątkową kobietą, to jej to wyjdzie na dobre. Jest szansa, że dzięki temu zrozumie, co się stało, uświadomi sobie sytuację, w której tkwiła, i jeśli zechce, coś z nią zrobi. Jeśli zrozumie, że do tej pory pozwalała na przekraczanie swoich granic, że była źle traktowana przez męża i była w tym małżeństwie ofiarą, przepracuje ten mechanizm i nigdy więcej na to nie pozwoli. To będzie korzyść ze zdrady. Bogdan Stelmach: Jeśli zinterpretujemy zdradę jako krzyk rozpaczy – doszło do niej, bo jest już tak źle w tym związku, że nie da się funkcjonować – i obie strony są gotowe wziąć odpowiedzialność za to, co się wydarzyło, to korzyścią będzie dowiedzenie się tyle o sobie. I dzięki temu taka para będzie gotowa do nowego życia. Przy odpowiednim potraktowaniu porażki, da się wyciągnąć z niej pozytywy i wnioski, które skierują człowieka na właściwe tory. Coś bardzo niedobrego, możemy przekuć w sukces. Czy są sygnały, które świadczą o zdradzie? Wioletta Stelmach: Oczywiście, że tak. Chowanie telefonu, blokowanie telefonu i komputera, wprowadzanie dodatkowych haseł, zabieranie telefonu wszędzie ze sobą, nawet do toalety, niewracanie z pracy o standardowej porze, wyjazdy firmowe, wyjścia z kolegami, ale nagle, inaczej niż do tej pory. Nagła zmiana zwyczajów, inne zachowania niż dotychczas, mniej rozmów, mniej bliskości emocjonalnej. To wszystko może być sygnałem, że w związku źle się dzieje. Bogdan Stelmach: Ważny, ale bardzo ulotny, jest sygnał związany z seksem. Jeśli do tej pory było fajnie, a od jakiegoś czasu coś się stało, kobieta np. czuje się uprzedmiotowiona, to albo partner ma problem z porno, albo jest inna kobieta. Zmiana poczucia seksu zwykle świadczy o tym, że coś się dzieje. To bardzo czuły parametr. Nie jest tak, że udany seks na boku nie ma żadnego oddziaływania i spływa po nas. On wpływa na człowieka i całą pozaświadomą sferę. Wioletta Stelmach: A że my kobiety lepiej czujemy emocje i potrafimy je czytać, wyczuwamy zdradę. I najgorsze jest to, że kobieta w takiej sytuacji często nie pomyśli po prostu: „on mnie zaczął inaczej traktować”, tylko: „coś ze mną się stało, coś ze mną jest nie tak”. Intuicyjnie czują, że coś jest nie w porządku, ale interpretują tę sytuację w sposób, że to one zawiniły. To może być bardzo dla nich krzywdzące. Czy można zapobiec zdradzie? Wioletta Stelmach: Oczywiście. To praca nad związkiem i nad sobą całe życie. W związku oczekujemy uważności na drugiego człowieka. Jeżeli ta uważność jest i są pozytywne relacje, to mamy większe prawdopodobieństwo, a nawet pewność, że tej zdrady nie będzie. Bogdan Stelmach: Pogłębianie wiedzy o relacji jest naszym obowiązkiem, jeżeli chcemy zapobiec katastrofom w związku. Pytanie, które zadaje sobie pewnie większość osób, które dopuściły się zdrady – przyznać się czy nie? Wioletta Stelmach: Myślę, że to większego znaczenia nie ma, czy powiemy swojemu mężowi albo swojej żonie o tym, że zdradziliśmy. Chodzi o to, że my wiemy, że coś się wydarzyło i pozaświadomie przekazujemy to. Z drugiej strony trzeba sprecyzować cel – jeśli chcemy wyjść z tego związku, to na pewno warto powiedzieć, a jeżeli chcemy go uratować, to też powiedzieć, właśnie po to, żeby przepracować to i zrobić coś ze związkiem. Bo dysfunkcja w związku, która doprowadziła do zdrady, będzie trwać dalej. Bogdan Stelmach: Najważniejsze, to uświadomić sobie, że problemem nie jest, czy partner wie, ale że ja wiem. A to wpływa na jakość relacji – kłamstwo obciąża i mnie, i tę relację. Jakie pytania powinna zadać sobie osoba zdradzona? Wioletta Stelmach: Dlaczego doszło do tej sytuacji? Czego oboje nie zauważyliśmy, co nam zginęło z pola widzenia? Co się w naszym życiu stało, że oboje nie zwróciliśmy na to uwagi i coś nam uciekło? Coś się stało, ale to się wydarzało o wiele wcześniej, bo zdrada jest tylko skutkiem czegoś, co przegapiliśmy. Bogdan Stelmach Jeśli zinterpretujemy zdradę jako krzyk rozpaczy – doszło do niej, bo jest już tak źle w tym związku, że nie da się funkcjonować – i obie strony są gotowe wziąć odpowiedzialność za to, co się wydarzyło, to korzyścią będzie dowiedzenie się tyle o sobie I dopiero gdy będziemy znać odpowiedzi na te pytania, możemy ruszyć do przodu? Wioletta Stelmach: Tak, ale jest jeszcze coś – osoba zdradzona musi chcieć i umieć wybaczyć partnerowi. Musi dopuszczać do siebie myśl, że ona też coś wniosła do tej sytuacji. Bez tego ani rusz. Bogdan Stelmach: W terapii par po zdradzie realizowany jest jeden z dwóch celów. Jeden to bezpieczne rozejście się, zwłaszcza gdy są dzieci, ważne, żeby nie doszło do eskalacji konfliktu. Druga opcja to zejście się, czyli odbudowa związku na nowych fundamentach. Mówi się, że jeśli ktoś raz zdradził, to będzie już zdradzał. Czy można mieć predyspozycje do zdradzania? Bogdan Stelmach: Wszystko zależy od osobowości człowieka, ale uważam, że nie można tak prosto i jednoznacznie tego stwierdzić. To jest powiązane z poziomem rozwoju psychoseksualnego. W tym zawiera się umiejętność kontrolowania własnego popędu seksualnego. Jeżeli na problemy w związku ktoś reaguje zdradą, to znaczy, że nie ma takiej kontroli. Temat ewentualnych predyspozycji do zdradzania jest szeroki, niejednorodny i nie można nikogo w sposób zero-jedynkowy w taką ramę zamykać. Mówi się, że mężczyźni zdradzają częściej, a kobiety dłużej. Zgodzicie się państwo z tym? Bogdan Stelmach: Trochę tak jest, ale ze statystykami radzę uważać, bo jest w nich duży margines błędu. Statystyki pokazują jedynie jakąś tendencję, ale nie do końca to odzwierciedlają rzeczywistość. Wioletta Stelmach: W różnych badaniach padają różne liczby na temat tego, ile średnio procent mężczyzn, a ile kobiet zdradza, ale szala przechyla się na stronę mężczyzn. Tylko tu znów wracamy do tego – co klasyfikujemy jako zdradę. Żyjemy szybko, większość rzeczy robimy online, mobilnie, randkujemy w internecie, mamy dostęp do mnóstwa aplikacji. Czy dzisiejsze czasy sprzyjają zdradom? Wioletta Stelmach: Jak najbardziej tak. Mamy łatwość w nawiązywaniu kontaktów. To też czasy gwałtownych zmian kulturowych – zmienia się nasza moralność, kodeks obyczajowy. Bogdan Stelmach: Dzisiejsza kultura zorientowana jest na okładkę, a nie na zawartość. Przestajemy zwracać uwagę na więzi i stajemy się samotni w tłumie. Dzisiejsza kultura rujnuje więzi i sprzyja zdradom. Zobacz także Jego ciało, takie znane i tak inne. I on inny…. „Nic nie mów, proszę”, wyszeptał tylko i nie mówiłam, bo po co. Dawno nauczyłam się brać to, co życie mi niesie, a tym razem przyniosło mi byłego męża do mojego łóżka…. Z zamyślenia wyrwał mnie SMS, zrobiło się już jasno…. „Może masz ochotę na kolację?”. Dzień dobry... Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało. Ania Ślusarczyk (aniaslu) Zaloguj Zarejestruj Dzisiaj Dzień Ojca i z tej okazji zapraszam cię do wysłuchania rozmowy, której bohaterem jest Patrick Ney. Psycholog, doradca rodzicielski, tata dwóch córeczek, urodzony w Anglii, co w tej historii ma również znaczenie ;) Posłuchaj rozmowy Natomiast o 17:00 zapraszam Cię na live z Agnieszką Hyży - porozmawiamy o rodzicielstwie, macierzyństwie i oczywiście o ojcostwie. O tym co robić z "dobrymi radami". Dołącz reklama Starter tematu Agdalena Rozpoczęty 24 Listopad 2021 #1 Synem ma 5 tygodni. Jestem strasznie rozczarowana macierzyństwem. Nie mam czasu na podstawowe rzeczy jak obiad czy mycie o kąpieli nawet nie wspominam. Strasznie mi zal mojego dotychczasowego życia bo wiem że minęło bezpowrotnie. Z mężem się mijamy jak wraca z pracy ja idę spać później on idzie spać ja jestem z dzieckiem. Nie ma już naszej wspólnej sypialni i niby jesteśmy razem ale osobno. Młody ma coś jak kolki, jak chce pusic baka to wije się i placze ok 2 lub 3 godz. aż się wypróżni przez to praktycznie w nocy nie sypiam. Długo tak będzie? Da się jakoś poukładać to życie na nowo ? I kiedy ? reklama #2 Ostatnia edycja: 8 Styczeń 2022 #3 Synem ma 5 tygodni. Jestem strasznie rozczarowana macierzyństwem. Nie mam czasu na podstawowe rzeczy jak obiad czy mycie o kąpieli nawet nie wspominam. Strasznie mi zal mojego dotychczasowego życia bo wiem że minęło bezpowrotnie. Z mężem się mijamy jak wraca z pracy ja idę spać później on idzie spać ja jestem z dzieckiem. Nie ma już naszej wspólnej sypialni i niby jesteśmy razem ale osobno. Młody ma coś jak kolki, jak chce pusic baka to wije się i placze ok 2 lub 3 godz. aż się wypróżni przez to praktycznie w nocy nie sypiam. Długo tak będzie? Da się jakoś poukładać to życie na nowo ? I kiedy ? Przede wszystkim sięgnij po pomoc psychologa. Jesteś jeszcze w połogu i szalejące hormony nie pomagają. Problemy brzuszkowe skonsultuj z pediatrą lub położną. Być może wystarczy podać np. esputikon. Życie z dzieckiem jest inne niż bez dziecka, ale również może być piękne i dawać satysfakcję. #4 Mam identycznie z tym, ze juz dwa lata I jak sobie z tym radzisz ? #5 U mnie trwa to już 10 miesięcy ;/ #6 Chyba faktycznie muszę poszukać pomocy bo nie daje sobie z tym rady... tylko że chyba niewiele to zmieni bo czasu cofnąć się nie da. #7 Wydaje mi się, że masz mocnego baby bluesa. Tak jak napisała Frezja, powinnaś skonsultować się z psychologiem, jeśli nie możesz wyjść z domu to spróbuj teleporady. Na wzdęty brzuszek podobno pomaga też windi. Niby pomaga ale balanym się wsadzać ta rurkę do pupy #8 Chyba faktycznie muszę poszukać pomocy bo nie daje sobie z tym rady... tylko że chyba niewiele to zmieni bo czasu cofnąć się nie da. Piszesz tak jak byś żałowała że zaszlas w ciążę...jak się zdecydowaliście ma dziecko to wiadomo że się zmieni wszystko #9 Chyba faktycznie muszę poszukać pomocy bo nie daje sobie z tym rady... tylko że chyba niewiele to zmieni bo czasu cofnąć się nie da. Czyzbys żałowała, ze urodziłaś? reklama #10 Chyba faktycznie muszę poszukać pomocy bo nie daje sobie z tym rady... tylko że chyba niewiele to zmieni bo czasu cofnąć się nie da. Mam troje dzieci, przy pierwszym nie miałam kiedy się umyć, wysikać, zjeść. Dopiero po dłuższym czasie uświadomiłam sobie, że to nie ma sensu. Przy kolejnych dzieciach powiedzialam sobie i mężowi jasno, że nie ma takiej możliwości, abym nie realizowała własnych potrzeb. Udało się. A dla dzieci nic się nie zmieniło, bo tak samo byłam z nim w domu, tak samo karmiłam je piersią itd. Tzn. jeśli się zmieniło to na plus, bo spokojna, zorganizowana mama jest przyjemniejsza w kontakcie niż zestresowana. Oczywiście, sa momenty, gdy jestem zdenerwowana tym, że w kółko trzeba coś przy kimś robić kosztem swoich spraw, ale nie jest to stan ciągły, tylko normalna reakcja na sytuacje, w których problemy są spiętrzone. Dlatego uważam, że taka rozmowa z psychologiem lub z bardziej doświadczona mama właśnie może zmienić wiele i nie warto tkwić w punkcie, w którym jest Ci źle.
„Złamałam jednocześnie trzy moje kluczowe zasady: nie umawiać się z żonatymi, nie umawiać się z nieznajomymi i nie umawiać się z kimkolwiek, z kim łączą mnie jakieś relacje zawodowe. Po raz pierwszy w życiu robiłam coś bez głębszego zastanowienia, kierując się wyłącznie głosem serca, poddając się sile, która kusiła jak nic innego dotąd”.
fot. Adobe Stock, oneinchpunch kocham swojego męża, to mężczyzna mojego życia. ale od czasu do czasu potrzebuję się rozerwać, najlepiej z innym facetem. Nikomu o tym nie mówiłam. Raz chciałam się zwierzyć Ewie, najbliższej przyjaciółce. Na szczęście jakoś tak zagaiłam, że wyszło, jakbym mówiła o znajomej. Po tym, jak zareagowała Ewa, zrozumiałam, że moja tajemnica musi pozostać w ukryciu. Maciek był moim pierwszym facetem. Zostałam wychowana po katolicku, wierzyłam w to, że powinnam zachować czystość aż do ślubu. Z Maćkiem poszłam do łóżka, gdy już byliśmy zaręczeni, a w kościele ksiądz czytał zapowiedzi naszego ślubu. Wtedy razem doszliśmy do wniosku, że skoro i tak spędzimy razem życie, to miesiąc nie robi już różnicy. A tak bardzo byliśmy ciekawi siebie… Ciągle jestem pewna, że Maciek jest miłością mojego życia. I że chcę się zestarzeć przy jego boku. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym jednocześnie być zakochaną w dwóch różnych osobach. Jestem stuprocentową monogamistką. Tyle że w ogóle nie łączę miłości i uczucia ze swoimi jednorazowymi, czysto fizycznymi przygodami. To po prostu realizacja pragnień i zachcianek, jak kupno ciastka czy nowej torebki. Wszystko zaczęło się trzy lata po ślubie Mania miała dwa lata z kawałkiem i właśnie zaczynała chodzić do żłobka. Ja ciągle byłam na urlopie, miałam odpocząć, pozałatwiać różne sprawy – jak się okaże, że Mania się w żłobku zaaklimatyzowała – wrócić do pracy. Nagle miałam czas dla siebie, po raz pierwszy od dawna. Na jednym z filmowych kanałów zaczęłam oglądać holenderski film. Bohaterka spotykała się z nieznajomym facetem w hotelu i uprawiali seks. Film był bezpruderyjny, bohaterowie kochali się w najbardziej niezwykłych konfiguracjach. Podobało mi się. Ale wiedziałam, że nie mogę nic z tego zaproponować Maćkowi. I nagle do mnie dotarło, że nie mam pojęcia, jak to jest z innymi facetami. I że chciałabym spróbować. Zawsze mi się wydawało, że z mężem w sypialni radzimy sobie bardzo dobrze. Do tej pory monotonia mi nie przeszkadzała. To było jak jedzenie ciągle tych samych, smacznych, sprawdzonych potraw. Ale ja zaczęłam marzyć o egzotycznej kuchni. Marzenia marzeniami – jak się jednak zabrać za ich realizację? Raz skłamałam, że idę wieczorem spotkać się z Ewą. Poszłam do klubu. Siedziałam sama przy barze z kieliszkiem martini i czekałam. Na filmach zawsze do kobiety przy barze przysiada się w końcu jakiś przystojniak. Niestety, nic takiego się nie zdarzyło. Wróciłam do pracy. Trzy miesiące później firma wysłała mnie w delegację do Gdańska. Tam poznałam Marcina, szefa naszego lokalnego biura. Nie był piękny, ale bardzo intrygujący. Zaproponował kolację. Zgodziłam się. Było dużo wina, potem drinki w barze i tańce. Marcin odprowadził mnie do hotelu. Przy windzie spojrzał mi w oczy. Musiał w nich znaleźć zgodę, bo pojechał ze mną na górę. Było inaczej, gwałtowniej, ale rano nie byłam pewna, czy lepiej niż z Maćkiem. Przez chwilę myślałam, że zrealizowałam już moją fantazję i na tym koniec. Rok później byliśmy na wakacjach w Chorwacji. Jednego wieczora posprzeczałam się z Maćkiem. Trzasnęłam drzwiami i poszłam na spacer. Trafiłam do baru pełnego tubylców. Zamówiłam kieliszek lokalnej wódki, potem kolejny. I poszłam na parkiet. Po chwili zorientowałam się, że nie tańczę sama. Odwróciłam się. Młody przystojniak uśmiechnął się szeroko. I położył mi ręce na biodrach. To był szybki seks na plaży. Prawie zwierzęcy. Nigdy nie poznałam nawet imienia tego chłopaka. Po prostu wstałam, ubrałam się i wróciłam do hotelu. Wykąpałam się i przytuliłam do męża. – Przepraszam – wyszeptałam. – O cokolwiek nam poszło, przepraszam. Maciek odwrócił się do mnie. Kochaliśmy się powoli, tak jak zwykle. Tej nocy został poczęty Franio. Przez cztery lata nie ciągnęło mnie do innych mężczyzn. Pewnie nie miałam na to po prostu siły. Franio dużo chorował, nie przesypiał nocy. W ciągu dnia próbowałam odsypiać, ale zaraz trzeba było iść do przychodni, na zakupy, a potem biec po Manię do przedszkola. Seks z mężem to nie to samo Franek nie poszedł do żłobka. Zostałam z nim w domu przez trzy lata. W dniu, w którym Mania poszła do szkoły, a Franek do przedszkola, rzuciłam się na łóżko w pustym mieszkaniu. Nareszcie! – pomyślałam. Maciek dobrze zarabiał, nie chciał, żebym wracała do pracy. Ale ja miałam dość roli kury domowej. Potrzebowałam wyzwań, ludzi. I potrzebowałam nowej przygody. Tomek dołączył do naszego zespołu, gdy ja byłam na urlopie. Poznaliśmy się dopiero po moim powrocie. – Monika, poznaj Tomasza. Będziecie razem pracować. Lepiej się polubcie, bo zapewniam, będziecie spędzać razem dużo czasu – szef uśmiechnął się i sobie poszedł. Przyjrzałam się mojemu nowemu koledze. Trochę młodszy ode mnie. Wysportowany. Miał taki chłopięcy urok, który zawsze na mnie działał. Ale obiecałam sobie kiedyś, że żadnych romansów w pracy. To zbyt ryzykowne. – No to do roboty. Co my tu mamy… – uznałam, że im szybciej zajmiemy się pracą, tym lepiej. To był pracochłonny projekt. Klient miał siedzibę w Poznaniu. Kilka razy byliśmy tam w jednodniowych delegacjach. Ta ostatnia też miała być taka. Plan: kończymy sprawę, podpisujemy umowę i wracamy do Warszawy pociągiem o 17. – Bardzo przepraszam, ale mój wspólnik nie może do nas dołączyć. Źle się poczuł, jest na badaniach w szpitalu. Pewnie wieczorem go wypuszczą i jutro będziemy mogli zamknąć sprawę – oznajmił nam szef firmy. Nie było wyjścia. Znaleźliśmy z Tomkiem hotel, kupiliśmy po szczoteczce do zębów i poszliśmy zwiedzać Poznań. Pierwszy raz rozmawiałam z Tomkiem nie o sprawach służbowych. Okazało się, że jest bardzo interesującym facetem. W młodości uprawiał pływanie, teraz trenował triathlon, biegał w maratonach. W ostatnie wakacje zjechał motorem Nową Zelandię. A o swoich przygodach bardzo barwnie opowiadał. W czasie kolacji, przy drugiej butelce wina, zaczęłam się zastanawiać, czy wytrwam w moim postanowieniu „zero romansów w pracy”. Gdy Tomek, otwierając mi drzwi przy wyjściu, delikatnie dotknął moich pleców, byłam już pewna, że je złamię. Tomek o nic nie zapytał. Po prostu wziął ode mnie klucz do mojego pokoju, otworzył go i wszedł ze mną do środka. Następnego dnia podpisaliśmy umowę i wsiedliśmy do pociągu. Oboje czuliśmy się dziwnie. W nocy było super, ale teraz byłam na siebie wściekła. Przecież będziemy musieli dalej razem pracować. Mamy udawać, że nic się nie stało? Już dojeżdżaliśmy do Warszawy, gdy Tomek odezwał się: – Zobaczymy się jeszcze? Pokręciłam przecząco głową. Ale on złapał mnie za rękę i zmusił, żebym na niego spojrzała. – Jesteś pewna? Nie byłam. Wbrew rozumowi umówiłam się z nim na piątek. Spotykaliśmy się przez dwa miesiące w jego mieszkaniu. Czasem wieczorem, czasem w przerwie na lunch. Wiedziałam, że to niebezpieczne. Że mogę stracić rodzinę. Ale byłam jak uzależniona. Opamiętałam się, gdy na podwórku Tomka spotkałam kuzynkę Maćka. – Cześć, musiałam podrzucić koledze papiery do domu, biedak złamał nogę – łgałam i modliłam się, żeby nie pojawił się Tomek. Udało się, ale zrozumiałam, że muszę z tym skończyć. Mój kochanek nie był zadowolony, jednak mnie rozumiał. – Wiem, że masz rodzinę i ją kochasz. Tylko że ja się w tobie zacząłem zakochiwać – wyznał, a ja wiedziałam, że to moja wina, że do tego dopuściłam. W końcu Tomek poprosił szefa o przeniesienie do innego działu. To duża firma, widujemy się czasem na korytarzu. Od tamtej pory ograniczam się do jednorazowych przygód. Najlepiej z dala od domu. Ale nie potrafię z nich zrezygnować. Maciek nie może się o tym nigdy dowiedzieć. Nie zrozumiałby. Kiedyś próbowałam zacząć rozmowę o otwartych związkach. – Nie mógłbym być z tobą, gdybyś mnie z kimś zdradziła – warknął. Nie odważyłam się mu powiedzieć, że moim zdaniem seks z innym facetem to nie jest zdrada. I że gdyby on chciał się przespać z inną, to nie miałabym nic przeciwko. Moja rodzina jest dla mnie bardzo ważna. I nie wyobrażam sobie życia bez Maćka, Mani i Frania. Wmawiałam sobie, że od teraz to musi mi wystarczyć. Prawie się udało. Wytrzymałam dwa miesiące. Tydzień temu były imieniny mojej koleżanki. Błagałam Maćka, żeby poszedł ze mną. Ale nie, uparł się, że woli zostać w domu i obejrzeć mecz. Poszłam sama. I gdy ten brunet poprosił mnie do tańca, wiedziałam, że moje postanowienie diabli wzięli. Czytaj także:„Straciłem w wypadku ciężarną żonę. Mieliśmy kupować łóżeczko i wózek, a dziś mogę jedynie wybierać trumnꔄMąż zdradzał mnie z moją przyjaciółką, gdy dzieci spały za ścianą. Nakryłam ich, bo wróciłam wcześniej do domu”„Co roku z moim facetem dorabiamy sobie jako kolędnicy. Zarabiamy na tym ok. 5 tysięcy złotych”
hnTB. 332 166 37 236 66 456 369 368 12

nie sypiam z mężem